Father of All is Green Day’s first LP since they released Revolution Radio in 2016. Later this year, they will release a new graphic novel they co-wrote called Last of the American Girls. It Green Day trzymają się uparcie tej samej estetyki, ale skoro znaleźli dobry patent na granie melodyjnego rocka z punkowym sznytem, to po co mają coś zmieniać. Jedyna różnica w przypadku ich najnowszej płyty jest taka, że porzucili na chwilę politykę. "Father of All Motherfuckers" prezentuje zdecydowanie imprezowe oblicze zespołu. Wszystkie numery ukierunkowane są na zabawę. W dodatku zagrane zostały w szaleńczym tempie. Dziesięć piosenek zmieścić w 26 minutach to wynik godny The Ramones, ale i spore wyzwanie dla zespołu. Amerykanie z powodzeniem zapuszczają się w przeszłość rocka. W kompozycji "Stab You In The Heart" serwują niemal wierną kopię pionierskiego rock'n'rolla z lat 50. W "Oh Yeah!" wskrzeszają glam rock, wplatając cytat z Gary'ego Glittera, ale w wersji Joan Jett. W "Meat Me On The Roof" proponują szczyptę imprezowego soulu. Do lat 60. nawiązuje słodko brzmiący "I Was A Teenage Teenager", do hard rocka "Take The Money And Crawl", zaś “Graffitia" przywołuje The Clash. "Father of All Motherfuckers" nie jest to płyta, która stanie się klasyczną pozycją w dorobku Green Day. Najwyraźniej potrzebowali jednak takiego krążka – bez napinania się i ideowych deklaracji, dającego fanom dobrą zabawę w trudnych czasach. Grzegorz DuszaWarner E F# I got paranoia, baby B C# And it's so hysterical E F# Crackin' up under the pressure G# B Looking for a miracle C# E Huh-uh, come on, honey A F# Lyin' in a bed of blood and money C# E Huh-uh, what's so funny? A F# B B B C# We are rivals in the riot inside us B B B C# Uh-huh, yeah. Verse 2: B B B C# I'm impressed with the presence of none B Sklep Muzyka Vinyle Pop & Rock Zagraniczna Father Of All… (winyl w kolorze czarnym) (Płyta Analogowa) Data premiery: 2020-02-07 Rok nagrania: 2020 Rodzaj opakowania: Standard Producent: Reprise Records Wszystkie formaty i wydania (3): Cena: Oferta cd-dvd-vinyl : 132,03 zł Oferta ABE MEDIA : 157,00 zł Wszystkie oferty Opis Opis „Father of All…” to 13 studyjny album amerykańskiego rockowego zespołu Green Day. Tracklista: 1. Father Of All... 2:31 2. Fire, Ready, Aim 1:52 3. Oh Yeah! 2:51 4. Meet Me On The Roof 2:40 5. I Was A Teenage Teenager 3:45 6. Stab You In The Heart 2:10 7. Sugar Youth 1:54 8. Junkies On A High 3:06 9. Take The Money And Crawl 2:09 10. Graffitia 3:18 Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Father Of All… (winyl w kolorze czarnym) Wykonawca: Green Day Dystrybutor: Warner Music Poland Data premiery: 2020-02-07 Rok nagrania: 2020 Producent: Reprise Records Nośnik: Płyta Analogowa Liczba nośników: 1 Rodzaj opakowania: Standard Wymiary w opakowaniu [mm]: 314 x 5 x 314 Indeks: 34473368 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez . Wszystkie oferty Wszystkie oferty Empik Music Empik Music Inne tego wykonawcy W wersji cyfrowej Najczęściej kupowane Inne tego dystrybutora
\n \ngreen day father of all recenzja
Qué queréis, me tengo que mojar y sacar toda la artillería pesada. Comencemos por el principio. El disco empieza con el tema que le da título, “Father Of All…” (aunque creo que luego le añadieron un “motherfuckers” detrás), que es el single que sacaron hace unos meses y tocaron en el concierto que dieron en Sevilla con la MTV.
Zdobądź kupon o wartości 10% Pobierz newsletter Impericon i otrzymaj prezent o wartości 10%. Twój adres e-mail Dane nie są przekazywane stronom trzecim i rezygnacja z subskrypcji jest możliwa w dowolnym momencie.
Soul, Motown, glam and manic anthemic” but upon hearing Father of All…, it seems he got off lightly. Green Day’s new rock revolution sounds suspiciously similar to the “new rock revolution” of the early 2000s. After producing one of the defining protest records of the Bush presidency, Green Day might have been expected to produce a
Nie sądziłam, że taką przyjemność będzie mi sprawiało słuchanie nowego studyjnego albumu zespołu Green Day. Wiele lat temu polubiłam ich za energię i charakterystyczny styl, a kilka lat później zakochałam się w ich koncertowych wyczynach. Właśnie wydali trzynasty studyjny album, płytę Father of All Motherfuckers, przez którą poszłam spać po trzeciej nad ranem. Green Day wraca z charakterystycznym dla siebie powerem, zadziorem i daje znać, że nie zamierza zwalniać tempa. Nie ma się co oszukiwać, że Green Day to młodziaki. Wręcz przeciwnie. To zespół, który jest już po trzydziestce, tworzony przez muzyków zbliżających się do pięćdziesiątki. Z trzynastoma albumami na koncie, światowymi przebojami i kilkoma trudnymi momentami. Nową płytą pokazują, że donikąd się nie wybierają. Chcą się bawić, dawać ludziom dobrą energię. W swoim tempie, a do wolnego ono nie należy. W każdej recenzji i każdym artykule na temat Father of All Motherfuckers pojawia się Donald Trump. Amerykańska polityka, a w zasadzie amerykańscy prezydenci stali się nieodłączną częścią medialnego wizerunku Green Daya. Gigantyczny sukces albumu American Idiot, na którym zespół otwarcie nie zgadzał się z polityką zagraniczną prowadzoną przez George’a Busha mocno zdefiniował sposób, w jaki postrzegani są przez media i część fanów. Oczywistym wydawałoby się więc, że pisząc nową płytę muzycy nie oszczędzą Donalda Trumpa. Tymczasem Billie Joe Armstrong otwarcie przyznaje, że szkoda było mu czasu na pisanie piosenek o tym prezydencie. Aż chciałoby się powiedzieć, że starszy i bardziej doświadczony Billie Joe woli wyrazić swój brak poparcia, żeby nie powiedzieć brak szacunku, do polityka ignorując jego istnienie. Jedni powiedzą, że to źle, bo tak popularne osoby jak muzycy Green Daya powinni otwarcie wyrażać swoje niezadowolenie. Ja stoją jednak po stronie tej grupy, która cieszy się, że zespół nie dołącza do grona twórców kopiących się z koniem. Przedstawiciele amerykańskiej popkultury naprawdę mocno walczyli o to, żeby Donald Trump nie został prezydentem (choć jak pokazały przeprowadzone przeze mnie badania merytorycznie ich walka była pozbawiona przekazu), a później o to, żeby nie był nim długo. Teraz, gdy jest o krok o skończenia kadencji przyszedł czas, żeby odpuścić i spojrzeć na siebie, życie, emocje, otaczających nas ludzi. Niejako zignorować to, na co nie mam się wpływu. To właśnie zrobił Green Day na Father of All Motherfuckers. Przeczytaj też: Fenomenalny Green Day w Pradze! – relacja z koncertu z 2017 roku Wydał płytę, przy której nie sposób się nudzić. Płytę, której słuchanie sprawia autentyczną przyjemność. Zwłaszcza, gdy próbuje się wyłapać wszystkie inspiracje kryjące się w utworach. W ostatnich miesiącach, w Muzycznych szortach i Muzycznych wróżbach napisałam już trochę o tym albumie. Wszystko owiane było taką nutą niepewności, czy aby Father of All Motherfuckers nie okaże się albumem, o którym lepiej będzie zapomnieć. Green Day bywa nieprzewidywalny, co nie zawsze kończy się rewelacyjną muzyką. Nie twierdzę, że to najlepsza płyta w ich karierze – mając na koncie trzynaście albumów, w tym kilka wpisanych do kanonu najlepszych w historii rocka trudno oczekiwać albumu wybitnego, ale trudno jej zarzucić powtarzalność. Co można przemycić na albumie, który trwa mniej niż pół godziny? Odpowiedź jest prosta – dziesięć zgrabnie napisanych, dobrze zagranych, różnorodnych piosenek albo zlepek utworów zapychających krążek, którego nikt nie chce słuchać. Green Day, jak się pewnie domyślacie, wybrał to pierwsze rozwiązanie. Na Father of All Motherfuckers nie ma ballad. Można za taką uznać Junkies on a High, ale ustalając wcześniej definicję ballady. Nie ma chwili wytchnienia, jest za to interesująca podróż przez brzmienia, eksperymenty i zabawę. Pisząc ten tekst siedzę i nucę sobie Meet Me on the Roof, utwierdzając się w przekonaniu, że od czwartej piosenki ta płyta podoba mi się coraz bardziej. A zamykające ją Graffitia to utwór, który będzie idealnym utworem na zakończenie koncertu. Wiecie co jest w tej płycie najwspanialsze? Wszystkie 10 piosenek jest w swojej wymowie bardzo lekkie, nastoletnie wręcz. A mimo to nie brzmi banalnie, infantylnie, sztucznie. Green Day nie gra jak dekady temu. Nie stworzył drugiego Dookie, Warning czy American Idiot. Nie chciał, nie musiał. Ten zespół to marka sama w sobie, błyskawicznie wyprzedaje obiekty koncertowe w Europie, wciąż gra jedne z najlepszych koncertów jakich można doświadczyć. Nowym albumem przypomnieli mi, jak bardzo tęskniłam za ich energią. Album można kupić tutaj.
01. Father Of All 02. Fire, Ready, Aim 03. Oh Yeah! 04. Meet Me On The Roof 05. I Was A Teenager Teenager 06. Stab You In The Heart 07. Sugar Youth 08. Junkies On A High 09. Take The Money & Crawl 10. Graffitia Green Day had one idea for what to do next: “Let’s make a mess.” These were the four words uttered by Billie Joe Armstrong, Mike Dirnt and Tré Cool as they stepped into their rehearsal room to begin work on this, the follow-up to 2016’s Revolution Radio. It was a bold mind-set, all things considered. Not only was that album labelled a musical return to form after the sprawling triple-whammy of ¡UNO!, ¡DOS!, ¡TRE!, it was also a colossal success, combining Green Day’s now-signature formula of heartfelt, radio-ready punk rock bangers with a post-American Idiot worldview. It would have been a blueprint worth repeating on Father Of All…. Instead, the Oakland trio have scrapped all that in favour of something altogether more playful, mischievous, and – indeed – messy. You’ll already have sensed this if you’ve heard the lead single and title-track, of course. From the excessive handclaps and Billie Joe’s Prince-inspired falsettos, it’s a sign of what’s to come as it opens up the most surprising and potentially divisive Green Day album ever. It’s the shortest release of their career to date, clocking in at just 26 minutes, but it also finds them taking on and dishing out more musical ideas and genres than ever before. On paper, it kind of sounds like a disaster. On record, though, Green Day have never relished a challenge crucially of all, Father Of All… is full of attitude. Billie Joe has cited hip-hop icon Kendrick Lamar as an inspiration this time around, the frontman wanting to emulate the HUMBLE. singer’s raw, real approach to storytelling. And as he confesses, ‘I wanna drink all the poison in the water / I wanna choke like a dog that’s on a collar,’ on Sugar Youth and yelps a rather, er, ballsy, ‘You can take a walk or you can suck my cock,’ on Take The Money And Crawl, it’s clear he’s holding nothing back here. More often than not, his lyrics adopt a dark, autobiographical viewpoint, harking back to the days of 1994 breakthrough LP Dookie and its hard-and-fast 1995 follow-up, Insomniac. In fact, other than the album’s suggestive title, there’s nothing overtly political to be found across these 10 tracks, as the frontman instead focusses on feeling out of control within his own body, as well as observing the chaos of life around him (“I draw no inspiration from the President of the United States,” Billie Joe told Kerrang! last year. “Trump gives me diarrhoea, you know?”). And it’s when Green Day sound the most unhinged that they’re at their best. The fast-paced chorus of the aforementioned Sugar Youth and the explosive Stab You In The Heart are instant highlights, boasting an intoxicating and inescapable energy amongst the riffs. But this is by no means straightforward rock’n’roll, as the band dabble in soul and Motown (Stab You In The Heart) and glam (Oh Yeah!), amongst the usual garage-rock and punk (Fire, Ready, Aim). There are vintage Billie Joe melodies littered throughout, with the sweet Meet Me On The Roof and closing track Graffitia showcasing this always effortless, almost off-the-cuff knack for his craft. In many ways, Green Day have thrown out the rulebook on a sound they’ve spent more than three decades perfecting. They’ve often proven themselves to be an unpredictable bunch by nature (a fact that’s not quite as celebrated as it should be), and Father Of All… is just another sign of a band who have always done things their way refusing to do what’s expected of them. And it’s a hella mega good time from start to finish. Verdict: 4/5 Listen to Father of All Motherfuckers by Green Day on Apple Music. 2020. 10 Songs. Duration: 26 minutes. fot. 1077thebone Nowe kawałki już czy dopiero? Od albumu Revolution Radio minęły już jakieś 3 lata, ale ja i tak nie spodziewałem się usłyszeć w tym roku czegoś nowego od Chłopaków. Na sam album poczekamy jeszcze trochę, ale single już są. Do zespołu mam bardzo wielki sentyment bo to on wprowadził mnie w świat muzyki, dlatego możecie sobie wyobrazić jaka była moja reakcja kiedy dowiedziałem się o nowym albumie. Z tego co wyczytałem ma być dość krótki. Około 30 minut. Natknąłem się też na teorię, moim zdaniem bardzo trafną, że album jest zrobiony też po to aby jak najszybciej zakończyć kontrakt z wytwórnią Repirse Records. Minimalny czas wydania, żeby było uznane za album krąży właśnie w okolicach pół godziny. Tą tezę popiera też okładka. Bądźmy szczerzy, nie jest to najlepsza kompozycja w historii. Mimo tego nie uważam abyśmy dostali słabe i banalne piosenki bez znaczenia. Wręcz przeciwnie, zapowiada się naprawdę dobrze. fot. Yahoo Finance Pierwszy utwór jaki usłyszeliśmy, to chwytliwy protest song skierowany do nas wszystkich. Teledysk odnosi się do tego ukazując różnorodne sceny z życia ludzi. Przeplatają one ujęcia hali w której gra Green Day. Moim zdaniem z bardzo fajnym klimatem. Zawsze byłem fanem tańczących sylwetek. Brzmienie Green Day ewoluowało na przestrzeni lat jednak nadal od razu słychać, że to oni. Tutaj mamy coś w stylu Revolution Radio z dodatkiem takiego pazura, który był obecny za czasów trylogii. Głównie w ¡DOS!. Bardzo mi się podoba, że ten styl jest trochę mniej poważny niż na poprzedniej płycie. Całość brzmi ogólnie bardzo nowocześnie. Można zwrócić uwagę np. na werbel, czy dodane do niego klaskanie. Jest też bardzo dynamicznie i selektywnie. Klasyczne riffy na zwrotce i refrenie dają nam ten pop-punk’owy charakter. Nie są niczym odkrywczym, ale są już rozpoznawalne. Sporo miejsca dostała tutaj perkusja i trochę też bas. Solowe momenty perki na zwrotce mają tą dzikość w sobie, a co do basu to mocno mid’owe i treble’owe, ale nadal pełne, brzmienie to jest to co lubię. Zaskoczył mnie też trochę wysoki wokal Billie’go. Za często go wcześniej nie było jednak tutaj zdecydowanie znalazł swoje miejsce. Tekst jak już wspomniałem jest wyrazem buntu. Buntu przeciw temu gdzie zmierza nasz świat. Potępia ignorancję globalnego ocieplenia, nawiązując też do Donalda Trumpa, którego Billie raczej nie darzy szacunkiem. Opowiada o chaosie jaki dzieje się na świecie i w nas. Utwór mega. Od razu go poczułem. Trochę zapomniałem już o Green Day a ten kawałek przywrócił mi zajawkę. Fire, Ready, Aim for. Rock Sound Druga piosenka, jeszcze prostsza i jeszcze bardziej chwytliwa. Szybkie uderzenie i po temacie. Brzmi trochę bardziej pop’owo i mniej punk’owo niż Father of All… ale nie powiedziałbym, że to coś złego. Melodia bardzo wpada w ucho. Brzmieniowo ogólnie mamy to samo. Nowocześnie i gitarowo. Nie ma się nad czym rozwodzić, prosta piosenka. Różnica jest taka, że tutaj pojawią się jeszcze klawisze, które dopełniają wokal i nadają bardziej rock’owego charakteru. Cały tekst jest bardzo dobrze zdefiniowany przez tytuł. Zwrot „Ready, Aim, Fire” został tutaj odwrócony i ukazuje jak zdarza nam się działać. Najpierw robimy potem myślimy. Zwrotka porusza też kwestię, przedstawiania ludzi, którzy jawnie mówią np. o łamaniu prawa przez drugą osobę. Często są pokazywani jako kłamcy aby odciągnąć uwagę od prawdziwego zła w tej sytuacji. Dobry, szybki kawałek. Ma potencjał koncertowy i radiowy. Może nie przebił Father of All… ale nie odstaje. Podsumowując Single są super. Green Day wraca na scenę i robi to dobrze. Jest moc, jest energia, jest pazur. Mimo, że to najprawdopodobniej będzie mały album to naprawdę zapowiada się świetnie. Bardzo podoba mi się ta odsłona chłopaków i nie mogę się doczekać jakiegoś koncertu. -Marcin Zobacz wpisy rmDMn.
  • tp2gaj12nz.pages.dev/274
  • tp2gaj12nz.pages.dev/350
  • tp2gaj12nz.pages.dev/373
  • tp2gaj12nz.pages.dev/277
  • tp2gaj12nz.pages.dev/325
  • tp2gaj12nz.pages.dev/370
  • tp2gaj12nz.pages.dev/366
  • tp2gaj12nz.pages.dev/127
  • tp2gaj12nz.pages.dev/266
  • green day father of all recenzja